Pogoda w Bułgarii potrafi zaskoczyć. Zwyczajowo mówimy "czasem słońce, czasem deszcz", to w tym przypadku można powiedzieć, iż czasem zima (patrz: Borowec - zima w pełnej krasie - początek października), czasem jesień, a nawet i lato... Po niezwykłym, zimowym spacerze w kierunku Musały, następnego dnia wybraliśmy się w okolice niewielkiej miejscowości Kostenets. Dla mnie zupełnie niezwykłe jest to, iż zostawiając za plecami górski kurort i udając się niecałe 40km dalej, krajobraz potrafi się tak radykalnie zmienić. O śniegu tu nawet nie było mowy. Zero!
Mapa Borowec - Kostenets
Naszym punktem startowym był niewielki wodospad o nazwie identycznej jak miejscowość, w której się znajduje. Droga dojazdowa wiodła cały czas w dół, a zawierała niezliczoną ilość zakrętów. Od razu naszła mnie myśl, iż idealnie byłoby mieć rower i tak sobie nim zjechać...
Wioski, które mijaliśmy po drodze, bardzo przypominały mi takie nasze, zwykłe polskie wioseczki (przynajmniej te w zachodniej części kraju). Lokalni mieszkańcy przygotowywali opał na zimę, dlatego też na podwórkach lub tuż przed bramą wjazdową stały sterty drewna, które następnie należało odpowiednio ulokować. Dla mnie widok ten nie był niczym niezwykłym, aczkolwiek dla mego belgijskiego towarzysza już stanowił pewną atrakcję :)
Czy wiecie, iż Bułgaria zajmuje drugie miejsce w Europie (zaraz po Islandii) pod względem ilości źródeł mineralnych? Taka ciekawostka, gdyż jednym z miejsc, gdzie znajdują się trzy takie źródła jest właśnie Kostenets, który swą nazwę zawdzięcza rzymskiemu imperatorowi - Konstantynowi.
Wodospad Kostenets |
Nieopodal wodospadu znajduje się duży parking, jedna restauracja oraz budka z pamiątkami. Oprócz nas, pracowników w/w obiektów i robotników drogowych, nie było tam nikogo innego. Cisza, spokój, ciepło i przyjemnie...
Wodospad "nie zwala z nóg" i raczej nie jest to miejsce, gdzie poleciłabym przyjechać, aby tylko napawać się jego widokiem. Jednakże zdecydowanie polecam udać się tutaj, aby rozpocząć wędrówkę po górach, cudownym lesie, z którego można było od czasu do czasu rozkoszować się panoramą kolorowych, jesiennych drzew.
Wodospad Kostenets |
Wodospad Kostenets |
Początkowo w lesie można podążać za wyznaczoną ścieżką, aczkolwiek po chwili ona zanika i już nie ma szans, żeby się pojawiła. Ewidentnie jest to miejsce często odwiedzane przez tubylców. Po drodze napotkaliśmy kilka wyznaczonych miejsc na ognisko, w tym jedno wyjątkowo dobrze urządzone, zaopatrzone w wygodne, własnoręcznie wykonane ławki. Ponadto ktoś postawił drabinę, która ułatwiała wejście do znajdującej się dość wysoko groty.
Drabina wiodąca do groty |
Panorama |
Widok z góry |
Jednak naszym celem był szczyt. Szczyt, który całkiem przyjemnie było zdobyć. Usiąść na chwilę, rozkoszować się widokami i słońcem, które tego dnia tak przyjemnie grzało.
Widok ze szczytu |
Mogliśmy też rozbić namiot i rozpalić ognisko... ale tego nie to było w naszych planach (tym razem :).
Miejsce na ognisko |
Dzień zupełnie odstresowujący, tylko my i natura. Podczas całej kilkugodzinnej wędrówki nie spotkaliśmy ani jednego wędrowcy. Cała ta przestrzeń tyyyylko dla nas!
Komentarze
Prześlij komentarz