Bilet wstępu do Parku Ałtyn Emel, który zakupiliśmy dzień wcześniej jest ważny 24h, także zgodnie z tym mamy czas do 16:00 (informacje praktyczne znajdziesz w pierwszym wpisie Ałtyn Emel). Naszym celem są oddalone o 80 km góry Aktau oraz wzgórza Katutau.
Brama wjazdowa do Parku otwierana jest o godzinie 8:00, a zamykana o 19:30. Dlatego też skoro świt ruszyliśmy w drogę, tak aby znaleźć się przed szlabanem tuż przed jego otwarciem. Jest to niespełna godzina drogi od Basshi.
Tym razem biuro strażnika znajduje się dosłownie po środku niczego. Jest tam dom, szlaban, biurko oraz wychodek. Kiedy pracownik parku dokonywał wszelkich niezbędnych formalności, my mogliśmy obserwować jak to jego mała latorośl siłuje się z drzwiami od domu. Patrząc na okolicę to za wiele rozrywek tam nie było.
Droga do naszego celu podróży zachwycała. W oddali widać było pasma górskie, do którego się coraz bardziej zbliżaliśmy.
Z każdym kolejnym kilometrem rósł nasz entuzjazm i zniecierpliwienie. Nowe i nieznane było tuż przed nami. Mimo tego, że przed wyjazdem przeczytałam sporo wpisów, obejrzałam dużo zdjęć, to i tak nie byłam pewna czego się spodziewać.
Tuż przed samym celem podróży, nieopodal parkingu naszym oczom ukazuje się widok jak z obrazka. Czerwone góry! Piękne i dostojne. Wyglądają jak zastygnięta magma, która niespiesznie pokrywa wszystko co znajduje się na jej drodze.
Kolor jest bardzo intensywny, przechodzi w różne odcienie czerwieni. Tak jakby ktoś je pomalował i nie szczędził do tego barwnika.
Dużym plusem tego, że przyjechaliśmy tak wcześnie było to, że cały teren należał do nas. Nikogo w tym czasie nie było, także mogliśmy spokojnie penetrować zakamarki, wąwozy oraz okoliczne skałki.
Na miejscu zastaniecie dwie wiaty, gdzie można przysiąść, urządzić sobie piknik, skryć się w cieniu. Są tam także prowizoryczne kibelki, czyli dziury w ziemi ogrodzone słomianymi ściankami. To kolejne miejsce na mapie Kazachstanu, gdzie chętnie bym została na noc (numer 1 to: Assy - Turgen Obserwatorium), rozbiła namiot, obserwowała gwiazdy i cieszyła się chwilą. Wybierając się tam należy pamiętać o tym, żeby mieć ze sobą zapas wody, krem z filtrem oraz preparat na komary. Te żarłoczne "bestie" nie dawały nam spokoju! W upale, skwarze i w pełnym słońcu atakowały każdego i nie miały litości. Dawno nie doświadczyłam czegoś takiego. Także bądźcie przygotowani!
Wracając do gór Aktau, które jak dla mnie mienią się kolorami tęczy. Miejsce jest wyjątkowe. Idealne jako sceneria do filmu o kosmosie. Nie trzeba nic dodawać. Gotowy plan zdjęciowy.
Z każdym krokiem większy zachwyt, ekscytacja i radość. Przebywanie w takich okolicznościach przyrody to coś cudownego. Można eksplorować małe i większe kaniony, których jest wiele na tym terenie, a także które dają prowizoryczny cień.
Teren jet ogromny, także warto tutaj zostać na dłużej, żeby móc wczuć się w klimat i spokój tam panujący.
Podchodząc bliżej i dotykając struktury tych gór, które są piękne i majestatyczne, można zauważyć, że to nic innego jak zeschnięte, kolorowe błotko. Wielka piękna, stara kupa błota! Na poniższych zdjęciach można zauważyć charakterystyczne dla nich poziome pasma bieli, czerwieni, czy żółci. To na tych terenach odkryto pozostałości zwierząt, takich jak krokodyle, żółwie i nosorożce, których wiek szacuje się na 25 - 30 mln lat.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się także przy wzgórzach Katutau. Faktycznie nie są one tak spektakularne jak góry Aktau, ale nie odbierajmy im uroku! Dla mnie to miejsce jest również wyjątkowe i uważam, że będąc w jego okolicach warto tam zajechać.
Najfajniejszymi formacjami skalnymi są te, które wyglądają niczym skamieniałości słonia, nosorożca, czy też dinozaura (interpretacja dowolna). Można po tym hasać do woli!
Dlatego też uważam, że pobyt w Ałtyn Emel warto rozdzielić na dwa dni, żeby móc nacieszyć się widokami, klimatem, spokojem. Do każdego z tych miejsc polecam wybrać się z samego rana, wówczas będziecie sami, a uwierzcie mi, że to podnosi atrakcyjność miejsca.