DZIEŃ 3: Big Almaty Lake (Wielkie Jezioro Ałmatyńskie) - Ałmaty
Wprawdzie ciężko powiedzieć, że w tym dniu zrobiliśmy jakikolwiek trekking, ale to właśnie dodarcie do Jeziora Ałmatyńskiegio zakończyło cały cykl i prawie zamknęło naszą pętelkę.
Jednak od początku! Nocleg w jakże dziwnym dobytku jakim jest Kazachka Gostinitsa był wielce udany. Ciepełko i wygodne łóżko potrafiło zdziałać wiele. Śniadanie udało się "wynegocjować" na godzinę 9:00. Ewidentnie nie było to "na rękę" Pani z recepcji, gdy tylko usłyszała naszą propozycję, a była to 8:00, to zrobiła wielkie oczy i pokiwała głową, że nieeeee. I nie ma co się dziwić, gdyż pół wieczoru w tymże hotelu trwała impreza, w której uczestniczyli sami pracownicy. Kto z nich po tak intensywnej nocy zgodziłby się przyrządzić gościom śniadanie?! Jajecznica wraz z połową tosta oraz herbata! Najedzone! Napojone! To w drogę!
Od drogi głównej dzieliło nas jakieś pół kilometra. Po chwili zatrzymał się przejeżdżający samochód, po czym kierowca energicznie z niego wysiadł i zapraszał nas do środka. Za niewielką opłatą chciał zawieźć nas nad jezioro. Problem był taki, że on już miał obok siebie pasażera, co skutkowało tym, że dwie osoby musiałyby siedzieć w bagażniku. Hola, hola! Tam już czekały poduszki, na których można wygodnie zasiąść. Jednak szybka ocena sytuacji: 5 osób + 5 plecaków = nie ma co się tam pakować. Podziękowaliśmy i w drogę. Żółte kombi odjechało, ale tylko po to, żeby zostawić swojego pasażera i po nas wrócić! Po ustaleniu ceny, która wyniosła 1 500 tenge, kierowca zawiózł nas pod samo jeziorko, zgodnie z umową zaczekał ustalony wspólnie czas (początkowo chcieliśmy tam przebywać 2h, ale po krótkim rozeznaniu, godzina nam w zupełności wystarczyła), a następnie odwiózł na przystanek. Tam po niespełna 5 minutach podjechał autobus linii 28, który dowiózł nas do Ałmat, przystanek przy Parku Prezydenta. Cena to standardowe 150 tenge.
Samo jezioro robi ogromne wrażenie. Zbiornik ten to źródło wody dla miasta Ałmaty. Co jest zatem oczywiste, że nie można się tam kąpać. Zresztą każda próba zejścia do jego brzegu wiąże się z upomnieniem od strażników, którzy bardzo pilnują, aby nikt do wody nie podszedł. Na prośbę jednej osoby, czy można tylko dotknąć wody, pan odpowiedział zgodnie z prawdą, iż "wystarczy odkręcić w domu kran".
Samo jezioro to polodowcowy zbiornik położony na wysokości 2 511 m n.p.m. otoczony przez las i opatulony przez trzy szczyty, o zacnych nazwach, Sowietów, Ozerny i Turystę. Swego czasu wybudowano tamę, a także zabetonowano cały brzeg jeziora. Tyle, że natura miała też coś do powiedzenia i woda pokryła niemalże wszystkie przekształcenia, które sowieci zdziałali.
Jezioro ma cudowny kolor, dla mnie to jest nieustannie pastelowy turkus, tak jakby ktoś wlał mleko do turkusowego akwenu. Takie było moje pierwsze skojarzenie i tak już zostało. Ponoć kolor ten jest najintensywniejszy we wrześniu i październiku, a blaknie wraz z nadejściem wiosennych roztopów.
Pomimo, że jeziora nie można obejść, ani nawet zbliżyć się (legalnie) do brzegu, to i tak warto się tam wybrać. Ważne, aby znaleźć się tam przed południem, gdyż po godzinie 12 coraz więcej osób pojawia się w jego okolicy. Z racji tego, że jest to atrakcja oddalona niespełna 30km od Ałmat, to jest bardzo łatwo dostępna. Najwygodniejszą i najbardziej czasowo opłacalną opcją jest wzięcie taksówki. Można też pokombinować z autobusem, ale dowiezie on nas do końcowego przystanku, z którego do pokonania jest ciągle niemal 15 km. Trasa w ogóle nie nadaje się do trekkingu, pokryta jest asfaltem i wiedzie stromo pod górę. Dodatkowo bogata w wiele zawijasów, zakrętów, gdzie mijające się samochody nie koniecznie powinny to robić. Przejażdżka autem to był taki mały roller coaster.
Myślę, że godzinny pobyt poranną porą będzie w pełni satysfakcjonujący. Można wziąć ze sobą prowiant i zjeść tam drugie śniadanie.
Zachęcam także do zapoznania się ze szlakiem, który doprowadził nas z Almat, finalnie do Big Almaty Lake. Czas trwania to 2 dni w pięknych okolicznościach przyrody.
Komentarze
Prześlij komentarz