Borowec to jeden z największych i najpopularniejszych ośrodków narciarskich w Bułgarii. Miasteczko zlokalizowane jest na północnych stokach masywu górskiego Riła. W odległości około 70km od Sofii i 125km od Płowdiwu. Jest to świetne miejsce dla miłośników białego szaleństwa, gdyż znajduje się tam około 55 tras narciarskich o różnym stopniu trudności.
![]() |
Bułgaria - mapa |
Dla nas stanowił idealny punk wypadowy na wędrówki po górach - w tym na najwyższy szczyt Bułgarii , tj. Musałę (2925m n.p.m.).
Sprawdzając pogodę, jaka miała być tam na początku października, za każdym razem przewijały się wartości od 20°C wzwyż... Oczywistością było, iż w górach może być różnie, szczególnie w wyższych partiach, dlatego też mieliśmy przygotowane cieplejsze ubrania. Jednak nic nie zmienia faktu, iż zima ZASKOCZYŁA i to nie tylko nas. Miejscowi byli tak samo zszokowani, jak i my. Dzień wcześniej wylądowaliśmy w Sofii, gdzie było ciepło, nawet wieczorową porą... Dlatego też zasypany parking przed hotelem lekko zbił mnie z pantałyku, a widok z okna z samego rana...
![]() |
Borowec - widok z okna |
...tylko umocnił owe uczucie. No nic! Przyjechaliśmy w góry, aby po nich pochodzić, także śnieg nie mógł nam stanąć na przeszkodzie. Mimo wszystko postanowiliśmy wyruszyć na Musałę. Z racji tego, iż sezon leni się skończył, a zimowy (!) jeszcze nie rozpoczął wyciąg gondolowy na Jastrebec (2369 m n.p.m.) był nieczynny. Dlatego też mieliśmy przyjemność wdrapywać się na górę w pięknych okolicznościach przyrody.
Szlak czerwony rozpoczynał się kilometr od naszego hotelu (hotel Samokov). Wiodła do niego asfaltowa droga.
Droga wiodąca z Borowca do początku szlaku na Musałę |
Już od samego początku nie mogłam przestać podziwiać czyściutki, biały śnieg. Jednak to był dopiero przedsmak tego, co zobaczyliśmy później. Pogoda dopisywała. Od samego rana dzień zapowiadał się słoneczny.
Cała trasa przypominała mi zaczarowany las. Taki zimowy las, który pamiętam z dzieciństwa. Czułam... magię Świąt!! Serio! Nie mogłam pozbyć się tego uczucia. Tak jakby zaraz miała rozpocząć się Wigilia. Fajowe uczucie, tym bardziej, że od kilku lat owe uczucie już mi nie towarzyszy...
Czerwony szlak - droga na Musałę |
Niektóre podejścia wymagały większego wysiłku. Przed nami w trasę wyruszyła jedna osoba wraz z psem, więc w niektórych miejscach korzystałam z utartego już "szlaku" : ) Jednak warto, oj warto było się troszkę wysilić...
Ostatecznie na szczyt nie dotarliśmy... Jednomyślnie stwierdziliśmy, że jest zbyt późno, żeby tam iść. Dlatego też po krótkim odpoczynku i złapaniu promieni słonecznych...
...ruszyliśmy w drogę powrotną do Borowca.
Borowec - droga powrotna |
Było magicznie! Ciepło, słonecznie. W niższych partiach śnieg zaczął topnieć i z drzew spadały płaty śniegu. Z góry zaczęła płynąć już woda. Śniegu było coraz mniej. Na odcinku asfaltowym nie było już śladu zimy, a w miasteczku tylko w nielicznych miejscach można było dostrzec niewielkie kupki śniegu. Także ewidentnie było to jednodniowe zaskoczenie. Mieliśmy ogromne szczęście znaleźć się tam w określonym czasie i określonej porze :)
W Borowcu spędziliśmy dwa pełne, intensywne dni. Moje spostrzeżenia odnośnie tego miejsca:
- przesympatyczni ludzie: sprzedawcy, restauratorzy... z każdym można dogadać się po angielsku
- bardzo dobre jedzenie (uwaga! porcje są ogromne - może w szczytowym sezonie wygląda to trochę inaczej)
- praktycznie brak turystów - spokój! taki cudowny
- baaardzo dużo hoteli, pensjonatów
- bezpańskie psy chodzące po ulicach, jednakże stroniące od ludzi
- wiele pustostanów, niedokończone hotele
- trudności ze znalezieniem poczty (ostatecznie znalazłam ją w Płowdiw)
- cyrylica nie taka znowu straszna :)
- ogromna ilość różnego rodzaju chleba (!)
No nic! Trzeba tam wrócić w innym, cieplejszym sezonie, żeby zdobyć tę Musałę :)