Do Tamgłały Tas można podjechać bezpośrednio z Ałmat, jednakże my kończąc naszą kazachstańską pętelkę dotarliśmy w te okolice wracając z Parku Ałtyn Emel. Zatrzymaliśmy się w Kapszagaju. I jest to niewątpliwie jedno z dziwniejszych miast, w jakim udało mi się przebywać. Jest ono zlokalizowane 80 km od Ałmat, a powstało stosunkowo niedawno, gdyż w 1970 roku w związku z budowa zapory oraz elektrowni wodnej.
Kapszagaj w związku z popularnymi w tym mieście kasynami, zwane jest kazachstańskim Las Vegas. Kicz przegania kicz. Kasyna przybierają bardzo urozmaicone kształty, niewątpliwą inspiracją są rożnego rodzaju pałace. Porozrzucane są po całym mieście, a jedno dziwniejsze jest od drugiego. Całość kontrastuje się z resztą zabudowy, która mimo tego, że ma niespełna 50 lat jest w opłakanym stanie. Zdania co do tego miejsca wśród Kazachstańczyków są podzielone, jedni dowiedziawszy się, że jedziemy do Kapszagaju reagowali uśmiechem i jednogłośnie stwierdzali, że tam nic ciekawego nie ma. Z kolei inni twierdzili, że to fajne miejsce z bardzo ładnym jeziorem. Dla mnie to bardzo dziwne miejsce, a co do jeziora, to niewątpliwie jest to najlepsza atrakcja tego miasta. Poza tym okolica jest zaśmiecona, a napotkany po drodze aquapark ogrodzony był drutem kolczastym.
Tyle, że dla nas to była baza wypadowa do Tamgała Tas, którego lokalizacja może zachwycić. Samo miejsce jest znane z tego, że znajdują się tam wyryte w skałach wizerunki Buddy. Wprawdzie jest ich na tym terenie niewiele, ale jak się okazało na miejscu, warto się tam wybrać z zupełnie innych powodów.
Na teren rezerwatu, do którego wstęp kosztuje 400 tenge, można dojechać samochodem. Jak to w Kazachstanie bywa, początkowo jest wielka przestrzeń i wielkie nic dookoła, a następnie ni stąd, ni zowąd, pojawia się wydma, góra, skała... I tak było tym razem. Góry były poniżej drogi którą jechaliśmy. Zatem sukcesywnie zbliżaliśmy się do urodziwego kanionu, przez który przepływa rzeka Ili.
Po opłaceniu biletów wstępu chcieliśmy zaczerpnąć kilka informacji odnośnie przeprawy przez rzekę, żeby dostać się do miasta wybudowanego na potrzeby filmu Nomad (2005). Według zebranych przeze mnie informacji było to możliwe. Strażnik faktycznie potwierdził, że jest taka opcja. Musimy jedynie stanąć na brzegu rzeki i wołać niejakiego Lioszę, który miał po nas przypłynąć. Wystarczyło krzyczeć, że mamy "dzięgi"!
Niestety nasze wołania na nic się zdały, gdyż Liosza nie przypłynął. Możliwe, że go tam nie było w danym momencie. Innego wyjaśnienia nie znajduję, gdyż nasze usilne próby były dość spektakularne. Poddać się nie poddaliśmy i postanowiliśmy zdobyć twierdzę z drugiej strony. Przejechaliśmy dobrych kilkadziesiąt kilometrów, próbowaliśmy wiele dróg, które wydawałoby się prowadzą do miasta, ale każda z nich w którymś punkcie się kończyła, a najczęściej tymże punktem była przepaść. Co prawda "twierdzy" nie zdobyliśmy, ale widzieliśmy ją chyba z każdej możliwej strony.
Wracając do Tamgały Tas. Okazuje się, że jest to bardzo popularne miejsce wśród ludności lokalnej. Przyjeżdżają tutaj, żeby urządzić sobie piknik. Miejsce jest do tego jak najbardziej dostosowane. Można znaleźć wiaty, pola namiotowe oraz wychodki. W czasie naszego pobytu spotkaliśmy kilka biwakujących osób, rozbite namioty oraz imprezujące grupki nad samą wodą. Dodatkową atrakcją jest wspinaczka. Okoliczne skałki mają już przygotowane trasy. Korzystali z tego zarówno dorośli, jak i dzieciaczki.
Dla nas największą przyjemnością było wdrapanie się na górę i przechadzka jej grzbietem. Widoki na okolice cudowne, rzeka miała turkusowy kolor i tylko zachęcała, żeby do niej wskoczyć.
Można tam wędrować godzinami, a opcja zostania tam na noc wydaje się całkiem przyjemna. Uważam, że godna rozważenia, jeżeli ktoś lubi wspinaczkę, spacery, czy też kąpiel w rzece.
Jadąc tam zupełnie nie spodziewaliśmy się takich widoków. Było to ogromnie miłe zaskoczenie. Dodatkowo wypad tam można zorganizować bezpośrednio z Ałmat, nawet jako jednodniowa wycieczkę.
Uwaga!
Warto wiedzieć, że w obwodzie ałmackim znajduje się także rezerwat archeologiczny Tamgały. I to właśnie tamto miejsce, w którym możemy zobaczyć ponad 5000 rysunków naskalnych, jest wpisane na listę UNESCO. Nazwy są bardzo podobne, a w internecie można natrafić na sprzeczne informacje.